Po Szwajcarii przyszedl czas na luz, blues i orzeszki. Jak to w zwyczaju europejskich zawodow. Dni i noce spedzone w Arco, Aoscie, jakies wspinanie, jakies zwiedzanie.
We Wloskim Iseo poprawilam swoj wynik zyciowy prowadząc droge milarepa D9+ w stylu flash. Potem odbyla sie proba na drodze Dry Girl D11- w tym samym stylu. Umarlam 3 wpinki przed stanowiskiem. Podbudowana chcialam kilka dni pozniej powtorzyc droge, ale brak jednego spita, ktory spadl na ziemie, pokrzyzowal moje plany. Jakos bardzo sie boje przed zawodami.
Byly takze mistrzostwa swiata w Rabensteinie (moglo byc lepiej), gdzie w polfinale skonczyla sie wydymka i byly takze zawody we Francji, gdzie zeslizgnelam sie z 2 chwytu w polfinalach.
Reasumujac – wyniki srednie na jeza. Po powrocie do Polski przytloczyla mnie papierkologia, ale dzieki tej papierkologii moge jezdzic i startowac. Cos za cos. Przez 2 tyg nie zrobiłam zadnego treningu. Ucieklam w gory leczyc nadszarpnietą psychę.
W Tatrach jak to w Tatrach – bylo pieknie, bylo strasznie. Zalezy gdzie i kiedy. Narty poukladaly mysli w glowie (Sadowa, Celi, Marcin, Doris – dzieki!), wspin, mimo iz zakonczony wycofem, tez dobrze zrobił (Kajman – droga czeka na nas!)
A potem, z paszportem w reku – wyjechalam w niepopularnym kierunku czyli na wschod.
Tydzien w Moskwie spedzilam u Paszy i Katji. Na treningach, poznawaniu Moskwy, nauce rosyjskiego i gotowaniu. Bylo wesolo, bylo ciezko, bylo dobrze. Ale jeden tydzien nie zrobi miszcza z kogos, kto „nie umie lezc”.
Przyszedl czas na Kirov.
Bardzo krotki czas.
Dwie drogi eliminacyjne – bardzo techniczne. Na obu wyjechaly mi dziaby. Z odciagow. Z bardzo chujowych odciagow. Drugi raz w tym sezonie nie wchodze do polfinalow.
Na pocieszenie zostaja mi Mistrzostwa Swiata w czasowkach, w ktorych w tym momencie jestem o lata swietlne lepsza niz w prowadzeniu. Ale czasowki sa proste. Machasz rekami i nogami a potem tylko skok do guzika zatrzymujacego stoper i wsio.
***
Siedze w Hotelu Sputnik w Kirovie. Na scianie odbywaja sie meskie elimimnacje. Za zimno zeby isc poogladac. Przez chwile jestem sama i to jest piekne. Przez chwilę jestem tylko ja, tylko tu, z moimi myslami. A mysli mnogo, moze nawet za mnogo. Jak to po kazdym nieudanym starcie – pierwej kryzys tozsamosci. Czy to na pewno ma sens? Moze mnie sie tylko wydaje, ze ma.
Ale kryzys powoli mija. Potem chwila oddechu i refleksji – jesli chcesz to robic, to musza nastapic jakies zmiany. Nawet calkiem duza zmiana.
A kiedy juz sobie uswiadomisz co i jak. Co chcesz osiagnac, nad czym musisz pracowac, ile Cie to bedzie kosztowac i czy na pewno warto i czy na pewno chcesz – gdy juz znasz odpowiedz na te pytania mozesz usiasc i po prostu pobyc ze soba przez chwile.
Czasem warto poglaskac sie po glowie, a nie tylko kopac w dupe.
Czasem warto podumac: hey, girl, you made it!
Szesc etapow Pucharu Swiata.
Cztery polfinaly.
10. Miejsce w Bozeman
Prawdopodobnie 15. W rankingu lead.
3 kontynenty.
No, i masz wize do USA na 10 lat 🙂
Czas na przerwe od dziab. Czas na kolejne marzenia. Ale teraz – cichosza!