Wsiadlam do autobusu. Czekala mnie wielce przyjemna podroz: 9:30h do Kaczorowa. Wreszcie mam czas aby usiasc na spokojnie i przemyslec zdarzenia ostatnich tygodni.
kurs klubowy AKG, czesc I – biale skaly
Dwa tyg temu zapakowalam sie w samochod i wyruszylam w strone Rzedek. W planach byly cztery dni szkolenia na jurze poprzecinane spotkaniami towarzyskimi. Zawsze z wielka radoscia jade szkolic. Coraz bardziej uswiadamiam sobie, ze to jest to, co chcialabym robic w zyciu. Zastanawialam sie jaka ekipe tym razem dostane. W lekka niepewnosc wprowadzal mnie fakt, ze pierwszy raz w zyciu mialam szkolic komplet, czyli czwork. Z jednej strony nowe wyzwanie, z drugiej strach, czy ogarne wszystko. Ekipa trafila mi sie fantastyczna: czterech sympatycznych dzentelmenow. Dodatkowym plusem byla pogoda, ktora dopisywala caly wyjazd. Cztery dni spedzilismy na poznwaniu sztuki wspinania w okolicznych rejonach.
Praca z ludzmi daje duzo satysfakcji, a gdy uczymy ich tego, co kochamy, co jest nasza pasja i stylem zycia – tym wieksza przyjemnosc to sprawia.
Dodatkowym plusem byla obecnosc wielu znajomych instruktorow i nie tylko w skalach oraz rozpoczecie sezonu jurajskiego wraz ze Slazakami u Koali na dzialce. Niepewnosc szkoleniowa szybko zniknela w odmetach prozy zycia szkoleniowego. Jedyne, co bylo dla mnie nowe to kompletna niemoc wlasna po zajeciach – zaczelam chodzic spac z kurami 😉 Wspinaczkowo nie odbylo sie nic, ale aktualne wspinanie zawezilam do dwoch podhalanskich rejonow, wiec nawet te cztery dni „restu” nie bolaly.
kurs instruktora wspinaczki skalnej PZA
Wlasciwie ten temat nadaje sie na osobny wpis ze wzgledu na obfitosc materialu 😉 W kazdym razie kolejny zjazd na jurze tym razem poludniowej utwierdzil mnie w kilku przekonaniach. Primo: jak jura to od Olkusza na polnoc. Secundo: trady pod Krakowem to endemity. Mi scusi: sensowne trady to endemity. Tertio: trzeba sie nachodzic zeby sie nawspinac. Ale – mozna znalezc tez perelki jak chocby Rogata Ryse (Rogata Gran, Bedkowska). Niby cyfra niewielka, bo V, ale wreszcie fajna droga, w miare lita, calkowicie na wlasnej asekuracji. W dodatku ruchowo przepiekna. Kto nie byl, a lubi te klimaty – niech sie wybierze. Podejscie dlugie, ale naprawde warto.
Oblaz – moja milosc
Pierwotny plan byl taki, aby wyjechac na kurs akg na jure i wrocic do Zako po sokolikowej czesci kursu (ok 2,5tyg). Jednak wspinanie padlo mi na mozg (juz dawno temu w sumie) i po kazdym krotszym wyjezdzie wracalam na Podhale przyciagana jak magnes Jaskinia Oblazowa.
Przygode w jaskini zaczelam dwa lata temu na Dwoch Twarzach. O ile rysa mi siadla o tyle cala reszta wspinania, niezaleznie od stopnia trudnosci, przerastala moje umiejetnosci. Slowem: chlosta na wszystkim od VIII- do IX. Jezdzilam, bo Kotlet. Jezdzilam, bo tak trzeba. Jezdzilam, choc drogi mnie denerwowaly, do kajetu nic nie wpadalo i za kazdym razem wracalam na tarczy.
Rok temu przebimbalam sezon sportowy i w oblazie bylam raz. Albo dwa razy. W kazdym razie nic sie nie zmienilo.
W tym roku jakos na nowo odkrylam przyjemnosci sportowego wspinania. Do Oblazu pierwszy raz przyjechalam z G. w ramach rehabilitacji tricepsa. Pierwszy raz wspinalam sie na skale Oblazowej, a nie tylko w Grocie. I tak padlo kilka drog do Bog, honor, okocim (VIII RP) wlacznie. Pozniej z podkulonym ogonem wrocilam grzecznie do jaskini spodziewajac sie standardowej chlosty.
Grota okazala sie dla mnie laskawa. W miare szybko uporalam sie z droga Bishop (VIII RP) i chyba wlasnie to jakos otworzylo mi oczy. Wspinanie zawezilam do jezdzenia na Oblaz albo Vernar. Wrocilam z Rzedek na cztery dni do Zako, z czego trzy spedzilam na wspinaniu. Wyjechalam zameczona pod Krakow, wrocilam na dwa dni i znowu dwa dni w Oblazie. Bola mnie plecy, boli mnie klata, bola mnie rece. Ale taki zmeczeniowy bol sprawia radosc. W glowie wlasciwie tylko migawki z poszczegolnych ruchow i chec powrotu. W tym tak zwanym „miedzyczasie” wyjazdowym poprowadzilam jeszcze Wrota Auschwitz VIII- RP, Cobra Crag VIII RP i Nostromo VIII+(/IX-?) RP.
Milosc okazala sie na tyle silna, ze mimo wczorajszej zlewy i 5st na plusie – znowu cisnelismy. Ledwo sie ruszam.
Sa takie zakochania od pierwszego wejrzenia, od pierwszego dotkniecia. Niektore jednak milosci rodza sie powoli i w bolach. Ale.
Per aspera ad astra.