Przypadek nr 1
Borys pracujący
W poszukiwaniu nowych, własnych źródeł finansowania postanowiłam zakasać rękawy i wziąć sobie do serca hasło: do pracy rodacy!
Pierwsze podejście nastąpiło w kwietniu. Niestety, nie puściło sajtem. Po przerzuceniu którejś nocy pół tony ciuchów i powrocie o godzinie drugiej w nocy w chałupę nastąpił szybki wycof. Pracowałam tydzień.
Drugie i trzecie podejście do tematu skończyło się w przedbiegach – nie stawiłam się na dwie kolejne rozmowy o pracę.
Czwarty raz do spotkania doszło, ale Kosek zapomniał zadzwonić w terminie do ewentualnego przyszłego pracodawcy z decyzją.
Wreszcie nastąpiło lato, z latem słońce (!), ze słońcem tłum ludzi, a z tłumem ludzi praca sezonowa. I tak od dłuższego czasu Borys spędza dni na świeżym powietrzu, ubierając dzieciakom uprzęże i tłumacząc jak się wpina „te śmieszne metalowe haczyki”. W doborowym towarzystwie, ze wspaniałym szefostwem, w pracy którą lubi.
Za pracą idą nawet całkiem sympatyczne zarobki, które rozchodzą się w tempie ekspresowym na pierdoły. Cóż – taki lajf.
Przypadek nr 2
Borys biegający
Zawsze uważałam, że bieganie jest sakramencko nudne.
Chodzenie po górach też jest sakramecko nudne, chyba że podchodzi się pod drogę wspinaczkową.
Jedynym sensownym wytłumaczeniem połączenia tych dwóch bezsensownych dyscyplin jest chęć odchudzenia dupy. No, i namowa przyjaciół ostatecznie.
I w ten oto sposób padła krótka przebieżka: kuźnice-hala-kozia-piątka-palenica.
Kolana bolą mnie do dziś, ale się cieszę.
Lepiej jest coś robić, bo jak się nic nie robi to pozostaje tylko alkoholizm, nikotynizm, marazm i defetyzm.
Przypadek nr 3
Granit – my love
Miejsce akcji: Tatry wysokie, środek ściany
Czas akcji: środek lipca, środek dnia
Bohaterowie: jeden Borys, jeden Chłopak
Akt I
Borys: (paląc fajkę, asekurując, sam do siebie) Ciekawe, jak zareaguje, jak mu teraz powiem, że ja to chyba jednak nie lubię się wspinać w granicie…
Kurtyna
W ramach kontynuacji mojej jurajskiej miłości do polskiego wapienia oraz chęci zrobienia cyfry w sporcie tegoroczny sezon spędzam w Tatrach regularnie dostając chłostę oraz w Sokołach na rysowaniu (gdzie także dostaje chłostę ale w mniejszym natężeniu). Przeuroczo.
Przypadek nr 4
Być kobietą, być kobietą
Japonki – sraponki, kiecki, kolorowy warkoczyk we włosach i malowane paznokcie. Słabo się kompnuje z bickami, porysowanymi dłońmi, barkiem i kolanami.
Aaaale…
„…gdzieś wyjeżdżać niespodzianie, coś porzucać bezpowrotnie,
łamać serca twardym panom, pewną siebie być okropnie…
Może muzą dla poetów, adresatką wielkich wzruszeń?
Być kobietą w każdym calu kiedyś przecież zostać muszę!”
Przypadek nr 5
Dzikich zwierząt stosunek do ludzi
Spotykają się dwaj kumple i jeden mówi:
– Wiesz, właśnie wróciłem z Norwegii. Chłoooopie, czego ja tam nie widziałem! Niedźwiedzie, renifery, po prostu wszystko!
Na co drugi:
– Taa, jaasne. A fjordy też widziałeś?
– Stary! Fjordy to mi z ręki jadły!
***
I tak sobie życie płynie w oparach Absurdu i Aberracji. Dobrze, że w alfabecie jest więcej liter i po A następują kolejne.
B jak Borys
C jak cieszący się
Aż do Ż – życiem.