Sierpień pod znakiem pracy, ale…

Dawno nie pisałam. Powodów było wiele – przede wszystkim długa nieobecność w okresie wakacyjnym wynikająca z pracy. Cudownej pracy, która dała mi wiele satysfakcji, ale po kolei.

Końcówka lipca
Zupełnie niespodziewanie udało mi sie wyrwać z deszczowego Zakopanego i w zaskakującym skladzie pojechać do Hollentalu. Wszystko odbylo się na wariackich papierach: w niedzielę nocowali u mnie Flower z Lukasem, których przekonałam, że Austria jest lepszym wyborem niż picie piwa na taborze i obserwacje deszczu. W poniedziałek rano dołączył do nas jeszcze Przemek i udaliśmy się moim zgrabnym autkiem do Piekielnej Doliny. Trzy dni wspinalam się z Przemkiem po jakiś sportowych drogach. Nic nadzwyczajnego – kilka dróg do 8 flashem. Za to dużo śmiechu i rozmów. Wróciłam do Zako po trzech dniach, chwilę odetchnelam i rozpoczęłam maraton roboczy.

Hell-Dolomiti-Hell
Pierwszy wyjazd i trzyosobowa grupa: Ania, Kasia i Wojtek.
image

Ania jechała z Trójmiasta i właściwie najdłuższa część podróży dla niej to przedostanie się z północy na południe Polski. Z Kasią i Wojtkiem spotkaliśmy sie na miejscu. Szkolenie i standardowy zestaw ferratowy w okolicy. Pogoda dopisywała, Kasia z Wojtkiem tworzyli niesamowita parę wprowadzając bardzo wesołą atmosferę – generalnie wyjazd byl bardzo udany. Po tym pierwszym obozie odetchnelam cztery dni w domu i pojechałam w Dolomity.
image

Tam, z Bartkiem, przebiegliśmy (dosłownie) kilka ferrat w tym przepiękna Lipelle na Tofanie di Rozes. Przed południowe wysiłki, popołudniowe pływanie w odkrytym baseie i wieczorne dyskusje przy winie sprawiły, że z dużym uśmiechem wspominam ten okres mimo tego iż była to praca. Myślę, że szczęśliwym jest człowiek, który lubi to, co robi i robi to, co lubi. Ja jestem szczęśliwa.
image

Pogoda pod koniec wyjazdu niestety pokrzyżowała trochę nasze plany i uciekając przed niską temperaturą i śniegiem zaznaczyliśmy Hollental i w klimacie a la Wietnam zrobiliśmy najpiękniejsza ferrate w okolicy: Haidstieg. Ostatni tydzień sierpnia to kolejny wyjazd do Austrii. Tym razem w towarzystwie dwóch dżentelmenów: Grzeska i Krzyska.
image

Z tygodnia tego zapamiętam przede wszystkim dużo śmiechu i rozmów (zwłaszcza ost wieczoru). I milion pytań że strony Grzeska i fantastyczny wschodni akcent Krzyska 😉 te trzy wyjazdy sprawiły, że po raz kolejny doceniam pracę z ludźmi.
image

Poza przekazana wiedza z mojej strony – bardzo dużo dały mi rozmowy ze wszystkimi wyżej wymienionymi. A rozmowy były różne: o dupie maryny, o ludziach, o pracach, o życiu za granicą, o budownictwie, a nawet światopoglądowe i religijne. Moi Drodzy – praca z Wami to była czysta przyjemnosc i mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy 🙂 (najpewniej na piwie w Zakopanem :D).
image

Wakacje
Jednak sierpień to nie tylko robota. W międzyczasie udało się wyjechać na kilka dni na Frankenjure. O jakości wyjazdu niech świadczy uśmiech piszacej te słowa, opalenizna (z której nic już nie zostało), ilość wypitego piwa oraz zrobienie 21 dróg (6 dni wspinania) do 9- w 2pr RP, 8+ flashem i 8 OS. To taki mój personal best 😉 Aczkolwiek! Może w ramach najlepszego osiągnięcia powinnam opowiedzieć historyjkę o tym, jak sie Borys zechciał zajeb… na amen próbując swoich sił sajtem na dość skąpo obitym 8+… Plan się nie powiódł, Kosek przeżył, ale co on przeżył! Był krzyki, była walka, był płacz i zgrzytanie zębami, dygotym… słowem: pół godziny zabawy, a ile emocji! 😉 Na samo wspomnienie brzuch z nerwów zaczyna mnie pobolewac. Pewnie, gdyby nie dzielny Asekurant do dziś leczylabym skasowaną psyche.

Minął sierpień, minął wrzesień…
…znów październik i ta jesień. Wakacje się skonczyly, sezon treningowo-przygotowawczy się zaczął. Były po drodze jeszcze jakieś imprezy, z których wspomnienia nie nadają się do publikacji, było półtorej tygodnia wegetacji na ślepo i leczenia poparzonych rogowek, były piękne wspinaczkowe dni i wieczory w okolicznych skałach.
image

A teraz jest deszcz. Szaro, buro i ponuro. W górach sypie, od jutra ma sypac na dole. Aż się nie chce wierzyć, że dwa dni temu człowiek biegal w krótkich gaciach, bez koszulki i narzekał, że jest za ciepło.